Skąd wziąć milion dzieci? Z Węgier.

Polak, Węgier dwa bratanki, i do bitki i do reform. Trochę bez rymu? Trochę tak. Węgry walczą z największym od lat kryzysem. Rząd robi co może, a jak nie może, to też robi. I to jest właśnie problem. Bo jak minister pracy Jolanta Fedak podejrzy niektóre pomysły braci Węgrów na reformę finansów publicznych, to mamy pozamiatane.

Jolanta Fedak słynie z tezy, że odkładane na emeryturę pieniądze w Otwartych Funduszach Emerytalnych można zabrać, pożyczyć, przechwycić, niepotrzebne skreślić. A tu bardzo proszę – zaraza jakaś, czy co? Czytam w Rzeczpospolitej o węgierskim kryzysie, i proszę: poszukując środków na ratowanie państwa rząd uznał, że pieniądze obowiązkowo wpłacane do prywatnych funduszy emerytalnych będą bardziej bezpieczne pod państwowym zarządem i liczy, że przynajmniej 90 proc. z 2,7 mld, jakie się tam znalazły wróci do państwa.

Pieniądze będą bardziej bezpieczne. To jest piękna frazeologia. Budżet się sypie, recesja jak wszyscy diabli, kryzys świszcze po kątach a minister gospodarki jeszcze potrafi powiedzieć, że pieniądze u nich będą bardziej bezpieczne. To mniej więcej tak, jakbym wszedł do banku, gdzie komornik właśnie pieczętuje ostatnie ksero, skarbiec sprzątaczki wreszcie mogą wysprzątać, bo puściutki, ludzie na wypowiedzeniach, konto zablokowane przez ZUS, a preze...